Moim Zdaniem – Wierzący „niepraktykujący”
Wierzący – niepraktykujący
Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką o „praktykowaniu wiary” czyli o „chodzeniu do kościoła”. I pomyślałam, że warto o tym napisać. To tak jakbyś miał przyjaciela, tylko nie utrzymywał z nim kontaktu. Obydwoje się znacie, „przyjaźnicie” lecz nie ma czasu na wspólne spotkanie. W gruncie rzeczy wszystko jest ok. Ale po pewnym czasie więzi słabną i pozostaje jedynie wspomnienie, świadomość, że był taki fajny ktoś, z kim się dobrze rozumieliśmy, kiedy trzeba nas wysłuchał, poradził, cieszył się z naszych sukcesów i pocieszał w trudnych chwilach. Tylko czegoś zabrakło, aby ten stan rzeczy trwał dalej. Czego? Chęci, czasu, determinacji… I chyba tak samo się dzieje z naszymi relacjami z Bogiem.
Więc jeśli chcesz mieć prawdziwego przyjaciela (w Bogu) to trzeba dbać o podtrzymywanie relacji. Nie ma co się tłumaczyć, że ksiądz nie taki, że wierni nie idealni, że ktoś chodzi do kościoła a bliźniego obgaduje…Bez regularnych spotkań nawet największa przyjaźń jest skazana na powolną śmierć.
Dbajmy o Naszego Przyjaciela, rozmawiajmy z nim, jeśli nie mamy nic do powiedzenia przyjdźmy do Jego domu i posiedźmy w milczeniu, podarujmy Mu trochę swojego cennego czasu. Jednego możemy być pewni. Nawet po wielu latach przerwy w przyjaźni On zawsze czeka na nasz telefon.